Szukaj na tym blogu

niedziela, 28 września 2025

jesienny wianek

 Jesień zaprezentowała się na początek z nie najlepszej strony, bo zrobiło się bardzo zimno i deszczowo. Ale już wczoraj było trochę lepiej, a dziś po porannych mgłach pojawiło się słońce. To mnie zmobilizowało do stworzenia jesiennego wianka z darów mojego ogrodu. Pościnałam trochę wrzosów, hortensji i rozchodników, a także przekwitnięte rudbekie, owoce dzikiej róży, irgi i rajskie jabłka oraz pachnące kwiaty bazylii i gałązki lawendy. Dołożyłam ususzone wcześniej zatrwiany i znalezione na spacerze żołędzie i liście dębu czerwonego. To wszystko wkomponowałam w przygotowaną już dawno słomianą bazę. I powstał taki wianek. 

Jak Wam się podoba?



Pozdrawiam w słoneczną jesienną niedzielę

Lusi

poniedziałek, 22 września 2025

ogród na koniec lata

 U progu jesieni przeglądając opublikowanie na blogu posty, zorientowałam się że ostatni "ogrodowy" wpis był w czerwcu, a tegoroczne lato kapryśne i nieprzewidywalne, jak zawsze obfitowało w kwiaty i było pełne kolorów. Dlatego jeszcze zapraszam do letniego ogrodu...

Na początek tojeść orszelinowa, niektórym przypominająca gęsią szyję, mnie przypomina czapkę krasnoludka. I dalej chaber wielkogłówkowy, miododajny, chętnie odwiedzany przez zapylacze.




Lipiec to czas wielobarwnych liliowców oraz powojników.








W moim ogrodzie nie ma hortensji bukietowych, ale jest jedna różowa Anabelka i kilka hortensji piłkowanych. A w tym roku jeszcze dokupiłam hortensję dębolistną. Jest też fioletowa i biała liatra.





Oczywiście od kilku lat najważniejszymi roślinami lata są ukochane przeze mnie jeżówki. I chociaż w tym roku miałam mocne postanowienie, że nie kupię żadnej jeżówki, to jednak uległam ich zniewalającemu urokowi i kupiłam kilka nowych 😍











Na tarasie pięknie kwitły agapanty. Jest też pelargonia angielska Black Velvet, która oczywiście nadal kwitnie, a jej płatki w bordowo-czarnym odcieniu rzeczywiście przypominają aksamit. 





W sierpniu zakwitają złociste rudbekie, wrzosy i barbula, a w warzywniku wśród marchewek pojawił się fioletowy wilec.










Jest to również czas kwitnących kosmosów, dzielżanów i rozchodników, z których zwłaszcza te ostatnie są rajem dla zapylaczy.







Sierpień był u nas bardzo upalny i suchy, co było dla kwiatów trudne do przetrwania. Dopiero ostatniego sierpnia trochę popadało i ja, ale przede wszystkim rośliny były z tego bardzo zadowolone. Ketmie i rajskie jabłuszka sfotografowałam z kroplami deszczu.






Wrzesień obdarza zarówno słonecznymi ciepłymi dniami, jak i deszczowymi, bardziej chłodnymi.



A tymczasem jesień puka do drzwi. Ja bardzo ją lubię za jej wielobarwność i brak upałów. Wam również życzę pięknej jesieni 😀
Lusi

niedziela, 31 sierpnia 2025

Norweskie klimaty - część 1

No to zaczynamy. 

Pokazuję Wam pierwsze miejsce, które sprawiło że od razu zakochałam się w Norwegii - natura w czystej, surowej postaci, do tego te przepiękne chmury na niebie, no nic tylko aparat do ręki i każdy widok chciałoby się sfotografować. Niektórzy kojarzą to miejsce z krajobrazem księżycowym. Nie ma tam drzew, są jedynie wrzosowiska, mchy, skały, a także jeziora, rzeki i strumienie i w oddali góry. Ten położony 200 km na zachód od Oslo płaskowyż jest jednym z częściej odwiedzanych miejsc w Norwegii. 

To niesamowite miejsce nazywa się płaskowyż Hardangevidda i jest to to największy płaskowyż północnej Europy. Jego powierzchnia obejmuje 8000 km², a średnia wysokość waha się od 1100 do 1400 m n.p.m.  Płaskowyż Hardangevidda zamieszkuje największe stado dzikich reniferów w Europie i w celu ich ochrony powstał tam park narodowy, który obejmuje ponad jedna trzecią jego powierzchni. Liczebność reniferów jest szacowana na 8000 osobników. Panuje tu klimat polarny, dlatego można tu spotkać również lisy polarne czy sowy śnieżne. My jednak nie spotkaliśmy żadnego z tych zwierząt😏.

Z uwagi na trudne warunki panujące na płaskowyżu Hardangevidda to właśnie tu przygotowywali się do swoich wielkich wypraw Roald Amundsen i Fridtjof Nansen oraz Polak Marek Kamiński.















Po zachodniej stronie płaskowyżu Hardangervidda, niedaleko Eidfjord, na końcu Hardangerfjordu leży Vøringsfossen o wysokości aż 182 metrów (z których 145 metrów to długość samej ściany wody) i spada stromym zboczem do wąskiej doliny Måbødalen. Znajduje się na rzece Bjoreio. 







Chociaż wodospadów w Norwegii jest całe mnóstwo, to wodospad ten jest uważany za jedną z największych atrakcji. Jego wyjątkowość polega na tym, że tuż nad kanionem łączą się dwa wodospady, co daje wspaniałe wrażenie i tworzy rzadko spotykany widok.

Moje serce drżało z zachwytu, kiedy mogłam podziwiać jego surowe piękno. I nie przeszkadzały mi w tym tłumy turystów obecne na każdym tarasie widokowym.











W ciągu sekundy z Vøringsfossen spada aż 12 ton wody, więc oprócz wrażeń wzrokowych szum rozpędzonej spadającej wody pozwala usłyszeć jej potęgę. 




W Norwegii w wielu miejscach, między innymi przy tym wodospadzie, o tej porze roku jest różowo od wierzbówki kiprzycy. Nie brakuje też wrzosowisk.





Pozdrawiam w ostatni dzień sierpnia i życzę Wam udanego września
Lusi :)